niedziela, 28 sierpnia 2016

Relacja z mojego egzaminu dyplomowego (dużo zdjęć).

*Wszystkie zdjęcia autorstwa: Limonca
Ten post krótki nie będzie, bo to czas na przechwałki. Chciałam napisać post, w którym napiszę jak wyglądał egzamin w szkole makijażu, do której uczęszczałam przez ostatni rok. Wszystkie zdjęcia z postu robiła Limonca.

W zeszłym roku w czerwcu dostałam się do Akademii Makijażu Mokotowska. Byłam przeszczęśliwa, ponieważ nie każdy od tak może się do niej dostać. Trzeba przejść rozmowę rekrutacyjną, która do najłatwiejszych nie należy. To było rok temu. Przez rok szkoły zdobyłam mnóstwo nowych umiejętności i doświadczenia, których nigdzie indziej bym nie otrzymała. Niestety rok szkoły się skończył, a ja 3 lipca zdawałam egzamin.


W czerwcu dostaliśmy informacje o temacie egzaminu dyplomowego. Tytuł brzmiał "Tysiąc twarzy Lady Gagi- makijaże inspirowane wizerunkiem artystycznym wokalistki". Zaczęłam szukać inspiracji czegoś, co nie będzie oklepane, ani zbyt często wybierane. Dlatego nie poszłam na skróty- wybrałam dość trudny makijaż. Zainspirowałam się wizerunkiem Lady Gagi z płyty Born This Way. Piosenkarka miała wtedy doklejane imitacje rogów, ostrych kości policzkowych i ostrych kości ramion. Chciałam się zainspirować tymi naklejkami i stworzyć makijaż, który wyglądałby jakbym dokleiła takie silikonowe protezy kości policzkowych modelce. Łatwo nie było. Jeden dzień spędziłam u koleżanki malując ją na różne sposoby, potem próbowałam tego u siebie. Ciągle coś mi nie pasowało, ciągle coś było nie tak. Lecz w końcu zrozumiałam jaki błąd popełniałam. Potem poszło już z górki. Chociaż nadal nie miałam pomysłu jak pomalować oczy, by były koloru intensywnej czerni, ale nie odbijały się nad załamaniem. Połączyłam więc czarne cienie z ostrą linią eyelinera. Wyostrzyłam też brwi modelki, mimo że sama Lady Gaga mała je zamalowane, ponieważ wiedziałam, że większość osób tak zrobi (prościej rozjaśnić brwi niż pomalować symetrycznie ;) ). No i oczywiście pomalowałam usta na czerwono, bo to jeden z ważniejszych elementów sesji piosenkarki do albumu.

Jednak na egzaminie makijaż to nie wszystko. Trzeba było również ułożyć włosy i wyszykować stylizację. Wyszykować... no własnie. Według jednej z nauczycielek komisja najlepiej ocenia ubrania zrobione/ przerobione przez siebie. Dlatego poszłam z siostrą do ciuchlandów w poszukiwaniu ubrań, które pasowałyby do koncepcji. Kupiłyśmy T-shirt z trasy koncertowej Kanye Westa z dużym napisem z tyłu "Yeezys", co mocno kojarzyło nam się z jednym z utworów na płycie Lady Gagi. Postanowiłyśmy zmienić ją w koszulkę z dużymi wycięciami pod pachami i na dekolcie, a z tyłu, na dole zrobiłyśmy wiązanie. Ze względu na różnicę wielkości napisów z przodu i z tyłu koszulki musiałyśmy przerabiać jej tył na przód. Aby szwy na ramionach nie były widoczne i, aby bluzka się nie przesuwała poprosiłam mamę mojego narzeczonego, by wszyła w ramiona poduszki (jak w marynarkach z lat '90) i doszyła do nich czarną koronkę. Do poduszek już sama doszyłam koraliki, które robiły za ozdobę ramion. Do tego dobrałyśmy w szmateksie czarne, długie spodnie z eko skóry. Stylizacja wyglądała świetnie.
Z włosami miałam jednak problem, wymyślona fryzura nie pasowała na egzaminie do modelki, więc musiałam ją zmienić. Postawiłam na zawinięty w górę warkocz, w który powkładałam czarne szpilki do włosów (pomysł modelki), co upodobniło ją do korony cierniowej, co również było nawiązaniem do albumu Lady Gagi. Na głowę nałożyłam też czarną chustę z czaszkami, co było również w pierwotnym pomyśle.
Fot. Limonca

Sam dzień egzaminu był dość męczący. Wstałam rano, o 9.30 musieliśmy być już wszyscy w szkole. Przed 10 losowaliśmy modelki, które były przypisane do godziny rozpoczęcia robienia makijażu i wejścia na salę do komisji. Okazało się, że wylosowałam modelkę, która była ostatnia, więc musiałam dwie godziny czekać na swoją kolej. Może to i lepiej. Miałam idealnie pasującą modelkę do mojego pomysłu. Nie stresowałam się jakoś bardzo przed egzaminem. Gdy przeszedł początek mojego malowania również się nie stresowałam. Miałam 1 godzinę 45minut na wszystko: pomalowanie, ubranie i uczesanie. Zaczęłam od czesania i wtedy okazało się, że wymyślona fryzura nie pasuje do modelki, więc improwizowałyśmy z warkoczem (co nam, koniec końców, wyszło na dobre). Zaczęłam się stresować, gdy moja komórka, nastawiona tak, by dzwoniła pół godziny przed wejściem do komisji, zaczęła dzwonić, a ja byłam dopiero po pomalowaniu oczu. Nie pomalowałam jeszcze twarzy, policzków, brwi, ust, nie mówiąc o ubraniu modelki. Wtedy wpadłam w panikę, z której wyciągnęła mnie modelka. Skończyłam o czasie, lecz czułam, że zabrakło mi około 10 minut na dopracowanie ust i policzków. 

Fot. Limonca
Weszłyśmy do sali gdzie czekała na nas komisja składająca się z Pana Dyrektora, Pani Karoliny oraz Pana Sergiusza Osmańskiego. Modelka stanęła na środku, a ja z boku opowiadałam o inspiracji i całej stylizacji. Moja praca została obejrzana dokładnie. Byłam zła, bo okazało się, że szminka, której używałam już do prób tego makijażu trochę spłynęła i zrobiła się mała plamka pod ustami. Zostało to niestety zauważone przez komisję, jak i to, że zabrakło mi jednak tych 10minut. Około godziny 13.30 skończył się egzamin i wszyscy studenci biorący w nim udział czekali na werdykt. Czekanie, jak zwykle, było najbardziej męczące. Komisja wyszła dopiero przed 15 i kazała nam wejść do sali, w której odbywał się egzamin.
Fot. Limonca
Po ustawieniu się na sali z koleżanką z grupy złapałyśmy się za ręce, by dodać sobie otuchy. Egzaminatorzy podziękowali nam za udział i powiedzieli parę słów o poprzednich egzaminach i naszym. Okazało się, że 2 poprzednie grupy prezentowały podobny poziom, a u nas była istna sinusoida. Komisja zaczęła od niemiłej informacji, że niestety jedna osoba w naszej grupie nie zdała. Potem każdy po kolei dostawał dyplomy i certyfikaty. Ja i dwie koleżanki obok mnie stałyśmy nadal bez dyplomów. Okazało się, że obie dostały wyróżnienie od szkoły. Zostałam tylko ja.
Pani Karolina podziękowała nam wszystkim i oddała głos Panu Sergiuszowi Osmańskiemu. Zaczął mówić o tym, że parę lat już egzaminuje w naszej szkole i.... ja się wyłączyłam. Myśli zaczęły mi się kłębić. Nie wiedziałam co się dzieje. Nic nie słyszałam, nic nie widziałam! Dopiero, gdy Sergiusz Osmański wziął mój dyplom i powiedział, że chce osobiście wyróżnić jedną osobę i powiedział moje imię wtedy się "obudziłam"! Dopiero zaczęłam kontaktować i wyszłam na środek, by odebrać dyplom ze łzami w oczach. Łzami szczęścia, bo moja praca została doceniona przez dyrektora artystycznego Sephory! Moje emocje wzięły górę i się rozpłakałam. Nie wiem czemu, po prostu.
Fot. Limonca
Fot. Limonca
Pan Sergiusz powiedział, że po nagrodę za wyróżnienie będę musiała się do niego zgłosić innego dnia. Nagrodę oczywiście tu opiszę innym razem.
Chciałabym dodać, że od samego początku w tej szkole czułam się dobrze. Po każdych zajęciach dzieliłam się wrażeniami z mamą, narzeczonym i koleżankami. Opowiadałam im co robiliśmy, co się działo na zajęciach. Po każdym dniu byłam szczęśliwa, że mogłam uczęszczać do tej szkoły i gdybym mogła to bym jeszcze rok do niej chodziła. :) Polecam ją każdej osobie, która wiąże swoją przyszłość z makijażem.
Ja jednak teraz zaczynam nowy rozdział. Ostatnie wakacje w moim życiu właśnie się skończyły. Czas wrócić do rzeczywistości. Czas znaleźć pracę i częściej opisywać Wam kosmetyki, makijaże i dodawać rady, których dowiedziałam się w szkole i w trakcie paru lat malowania.

Ale na razie...
Miłej nocy!

środa, 10 sierpnia 2016

Czyszczenie gąbek

Wiem, że często są problemy z czyszczeniem gąbek, dlatego chciałam Wam przekazać mój sposób na czyste i nie uszkodzone gąbki.

Gąbki po myciu

Każdy posiadacz gąbki BeautyBlender na pewno zauważył, po paru myciach, jak bardzo gąbka ta potrafi się zniszczyć w trakcie czyszczenia. Kolor schodzi, gąbka jest twardsza, powstają dziury i często nie chce się domyć z podkładów typu Revlon ColorStay, Estee Lauder Double Wear czy innych równie trwałych na twarzy co na narzędziach do ich nakładania.

Jakiś czas temu w szkole dowiedziałam się jak myć gąbeczki jedno- i wielorazowe. Sprawdziłam to i byłam bardzo zaskoczona, jak skuteczna jest ta metoda. Dzięki niej moje dwie gąbki BeautyBlender, które mam już od ponad roku (z czego jedną używałam na sobie średnio raz w tygodniu przez pół roku, a drugą zaczęłam używać dopiero koło września) nadal są całe, zawsze czyste i tylko ta starsza straciła swój intensywny kolor, ale jeszcze zanim kupiłam mydło Solid. Bez tej metody pierwszą gąbkę BeautyBlender musiałam wywalić po pół roku użytkowania, gdyż miał plamy z podkładu, które nie chciały zejść i w pierwszych trzech myciach zrobiłam w nim już parę dziur.

Gąbki przed myciem

Co jest potrzebne?
 - dwie gąbki (jedno/wielorazowe) wszystko jedno
 - woda
 - mydło

Jest jedno "ale", najlepszy efekt uzyskamy czyszcząc dwie gąbki tego samego rodzaju, czyli dwie wielorazowe lub dwie jednorazowe (stożkowe, tanie gąbki). Do BeautyBlendera najlepiej nadaje się mydło Solid, które można kupić w tym samym sklepie co gąbki.

Metoda polega na delikatnym, lecz stanowczym tarciu jedną o drugą gąbkę, gdy już je zmoczymy i nałożymy na nie mydło. Obie gąbki należy trzymać lekko, nie wciskać w nie paznokci. By usunąć nawet najgłębiej siedzące plamy podkładu należy nałożyć mydło na mokre gąbki, pocierać gąbkami o siebie, a następnie wycisnąć je zaczynając od miejsca gdzie jest czysta w stronę plamy podkładu.

Gąbki po myciu
Dzięki tej metodzie gąbki dłużej trzymają kolor oraz utrzymuje swoją miękkość (w przypadku BeautyBlendera dzięki mydle Solid), nie tworzą się dziury, ponieważ nie używamy siły ani nie trzemy paznokciami oraz są zawsze w 100% czyste. Dzięki czemu starczają na dłużej.

Mam nadzieję, że metoda okaże się równie skuteczna u was, jak i u mnie. :)
Buziaki!