sobota, 23 kwietnia 2016

O moim makijażu z perspektywy czasu.

Po ponad miesiącu wracam napisać następny post.
Nie wiedziałam jak zacząć bloga. Myślałam, by dodać zdjęcia makijaży, które robię, albo dać pierwsze rady związane z makijażem. Czegoś jednak mi brakowało.Brakowało mostu między pierwszym postem, a tymi, które mam w planach. Więc uznałam, że napiszę coś o moim makijażu od pierwszej próby do teraz. 

Makijażem, jak większość osób mająca taką pasję, zetknęłam się w dzieciństwie. Mama nie bardzo się malowała, więc to nie z podglądaniem jej podczas robienia makijażu wiążą się moje pierwsze wspomnienia o makijażu. Wiążą się one jednak z jej kosmetykami, które nakładłam to na rękę, to na twarz by zobaczyć czym są. A mama w kosmetyczce miała zawsze podkład, tusz do rzęs oraz kredkę. 
Pierwszy mój makijaż (nie licząc ciapania się czerwoną szminką, którą dała mi babcia) zrobiłam w podstawówce. Nałożyłam wtedy mamowy podkład i tusz do rzęs. Zaczął mi się wtedy trądzik młodzieńczy i uważałam, że w za ciemnym fluidzie wyglądam dobrze. Do następnych makijaży dodawałam cienie zakupione w zestawie do różnych młodzieżowych gazet. Możecie sobie wyobrazić jak wtedy wyglądałam. :D Najbardziej w pamięci moich znajomych został makijaż z kremowym, fioletowym cieniem. Pamiętam jak leciałam do łazienki go zmywać, bo się ze mnie śmiali.
Podstawówka zleciała mi na podbieraniu kosmetyków mamie.
W gimnazjum zaczęłam dostawać większe kieszonkowe, więc mogłam sobie pozwolić czasem na kupno moich kosmetyków. Kosmetyków oczywiście jak najtańszych i nie zawsze dobrych. Zazwyczaj były to podkłady do skóry trądzikowej, albo bardzo kryjące. Mam bardzo jasną skórę i większość podkładów była na mnie za ciemna. Zresztą, do tej pory podkłady z rossmanna są w większości na mnie trochę za ciemne. Wtedy była moda na "EMO", więc mój makijaż musiał zawierać czarną kredkę w linii wodnej. Nadal używałam tuszu do rzęs, ale zaczęłam też nakładać pierwsze pudry, bronzery i róże. No cóż, nadal wyglądałam strasznie, chociaż zaczęła się już moja fascynacja nowymi kosmetykami. Gdy byłam w gimnazjum mama kupiła mi na imieniny drogi tusz do rzęs."Drogi". Dla mnie taki był, kosztował ok 30zł. Był super! Zaraz potem były 18te urodziny mojego brata i przyszły dziewczyny, które mi ten tusz ukradły. :( To chyba najsmutniejsze wspomnienie z tamtych lat związane z kosmetykami. Do tego ciągła walka ze strasznym trądzikiem, zmiany w wyglądzie (w gimnazjum byłam strasznie podobna do mojego brata), bycie ekstremalnie chudą, że nawet moi dziadkowie myśleli, że mam anoreksję i ogólna moja brzydota, w której tak koszmarny makijaż nie pomagał. 
Liceum. To był czas testowania nadal tanich kosmetyków (do 30zł), ale nie aż tak jak w gimnazjum. Zaczęłam odkładać pieniądze i kupować droższe kosmetyki, aby sprawdzić czy są lepsze i warte swojej ceny. Dostawałam też droższe kosmetyki od chłopaka i rodziców (korzystałam z sytuacji). Oglądałam filmiki o kosmetykach i makijażu. Zaczęłam robić sobie bardziej świadomie makijaż. Używałam korektora pod oczy, by zamaskować cienie. Podkłady dobierałam w miarę możliwości do koloru mojej skóry. Zaczęłam malować sobie czarne kreski eyelinerem, kredkę w linii wodnej zmieniłam z czarnej na białą. Mój makijaż był znacznie przyjemniejszy dla oka. Przez te 3 lata mój makijaż zmienił się o 180stopni.
Na 100dniówkę pomalowała mnie znajoma siostry (dopiero ucząca się wizażystka). Moja siostra była wtedy jeszcze w szkole fryzjerskiej. Przedłużyła mi włosy, zrobiła warkocz. Ja miałam czerwone usta, kreski na oczach, kolorystycznie dobrze dobrany podkład. Jako jedna z niewielu nie chodziłam na solarium.

PICT0290
Moje zdjęcie sprzed studniówki. 

Zaczęłam liceum z wyglądem "typowej Andżeliki", a wyszłam z niego wyglądając podobnie jak na zdjęciu.
Po liceum chciałam iść do szkoły makijażu, lecz rodzice uznali, że jestem "zbyt ambitna" by zostać tylko makijażystą i mam iść na studia. Ale wynegocjowałam kurs makijażu. Pierwszy kurs, który... nic mi nie dał. Ale po kursie zaczęłam malować do zdjęć. Zaczęłam zmieniać moje podejście do makijażu. Pojawiały się lepsze tutoriale makijażowe, a ja powoli zaczynałam uczyć się prawdziwej sztuki makijażu. Uczyłam się malować twarze przez całe studia, czyli 3,5roku dietetyki. W czasie moich studiów moja przyjaciółka mówiła mi, że jestem coraz lepsza, bo na początku byłam bardzo kiepska. No cóż, nie od razu Rzym zbudowano. Ale dalej w to brnęłam.
Po licencjacie uznałam, że chcę iść do szkoły makijażu. W kwietniu 2015r. zaczęłam męczyć rodziców szkołą makijażu. Uznałam, że nie nauczę się niczego nowego w zwykłej szkole policealnej i zaczęłam szukać polecanej szkoły makijażu, gdzie do szkoły przyjmowano po rozmowie kwalifikacyjnej. Znalazłam dwie takie szkoły w Warszawie i wzięłam udział w rozmowach.
Dostałam się do jednej z nich i wtedy dowiedziałam się, że po tych 4latach ciągłej nauki na własną rękę jestem na tyle dobra, by mieć predyspozycje do bycia wizażystą. Dopiero po czterech latach. Gdybym próbowała dostać się po liceum, to pewnie bym się nie dostała. Nie zdawałam sobie sprawy ile jeszcze nauki przede mną. Przez ten rok (jeszcze niecały) nauczyłam się tak dużo, że to aż mnie dziwi. W końcu jestem w miejscu, w którym powinnam być i czuję się tu dobrze. Zyskałam taką wiedzę przez te lata, że uznałam, że fajnie byłoby się nią podzielić.

Teraz... nadal mam problemy z cerą. Marzę o czystej, gładkiej skórze. Albo przynajmniej takiej bez dziur i blizn potrądzikowych. Mimo wszystko cieszę się, że dostałam trądzik, ponieważ to dzięki niemu zaczęłam swoją drogę związaną z makijażem, który stał się moją pasją. Mam wiedzę i umiejętności, by tworzyć makijaże i by przekazać podstawową wiedzę o makijażu. Szczególnie informacje, które są trudno dostępne albo ułatwią wam robienie makijażu. Chciałabym pokazać, że podstawowy makijaż nie jest trudny, a kosmetyki nie zawsze drogie = lepsze. :)

Mam nadzieję, że udało mi się stworzyć most, który połączył pierwszy post z każdym następnym.

Do następnego postu. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz